czwartek, 17 grudnia 2015

BOOK TAG: Święta według książkoholika :)



PYTANIA:
1. Który bohater literacki mógłby zająć puste miejsce przy Twoim wigilijnym stole?
2. Jaką książkę zamierzasz czytać podczas tegorocznych świąt Bożego Narodzenia?
3. Jaką książkę podarowałbyś/abyś najbliższej Twojemu sercu osobie?
4. Najchętniej zjadłbyś/abyś kolację wigilijną przygotowaną przez którą bohaterkę/bohatera literackiego?
5. Jaką książkę chciałbyś/abyś dostać pod choinkę?
6. Jaką książkę o prawdziwie świątecznym klimacie mógłbyś/abyś polecić?
7. Z rodziną z której książki chciałbyś/abyś spędzić Święta?
8. Co najbardziej lubisz w Świętach?
9. Twój ulubiony świąteczny film to...
10. Co typowo świątecznego towarzyszy Ci podczas czytania?


sobota, 21 listopada 2015

piątek, 20 listopada 2015

MOJA DOMOWA BIBLIOTECZKA - CZ.V




KILKA LINKÓW DO KSIĄŻEK, O KTÓRYCH MÓWIĘ W FILMIKU:

* "MAFIA NIE DAJE CZASU" - KLIK 
* "OKULRANIK" - KLIK 
* "POZA SEZONEM" - KLIK 
* "NIE TACY ONI STRASZNI" - KLIK 
* "MIŁOSZ W KRAKOWIE" - KLIK 
* "ZACHWYT I ROZPACZ. WSPOMNIENIA O WISŁAWIE SZYMBORSKIEJ" -  KLIK 


sobota, 14 listopada 2015

RECENZJA: "Czerwień obłędu" (Dawid Waszak)

TYTUŁ: "Czerwień obłędu"
AUTOR: Dawid Waszak
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2015
LICZBA STRON: 175

OPIS WYDAWCY: Dorian miał wszystko - młodą i piękną żonę, dom w dobrej dzielnicy Jarocina, zdolnego syna, udany seks, ciekawą pracę i poukładane życie. Nagle jego świat legł w gruzach - runęło wszystko, co do tej pory było dla niego ważne. I nie spowodował tego żaden kataklizm, a samospełniające się wizje, które wtargnęły w jego uporządkowany świat. Spokojny dotąd mężczyzna uwikłany zostaje w pasmo nieprzewidzianych sytuacji, które zapowiadają tragedię. Co z tym wszystkim ma wspólnego kobieta w czerwonej sukni?

DAWID WASZAK: Urodził się 28 stycznia 1989 roku w Jarocinie. Został absolwentem technikum handlowego, po czym zrezygnował z dalszej edukacji na rzecz rozwijania swoich pasji związanych z literaturą. W 2012 roku, podczas pobytu w Niemczech, ukończył swoją pierwszą książkę pt. "Narodziny zła". Pozytywne recenzje zmotywowały młodego pisarza do rozpoczęcia działań nad nową powieścią - "O tym, który raz już umarł". Oprócz pisania pasją Dawida Waszaka jest również muzyka rockowa i alternatywna. Od grudnia ubiegłego roku autor "Czerwieni obłędu" ma swoje miejsce w sieci - KLIK.

MOJA OPINIA: Jakiś czas temu wspólnie ze znajomymi zastanawiałam się nad tym, czy łatwiej jest napisać o książce, która zrobiła na nas pozytywne wrażenie, czy może raczej o wiele prościej jest ubrać w słowa swoje odczucia po przeczytaniu rozczarowującej historii. Nasze opinie były podzielone. Moim zdaniem o wiele trudniej jest przygotować recenzję książki, która (niestety!) nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Powód takiego stanu rzeczy jest dość prosty. Jeżeli piszemy: "Świetnie nakreśleni bohaterowie!", "Przypaliłam zupę, bo nie mogłam oderwać się od czytania!", "Autor to wirtuoz słowa!", nikt nie wymaga od nas szczegółowych uzasadnień tych okrzyków. Zadowolone jest i wydawnictwo (bo wydało genialną opowieść), i autor (bo wie, że jego praca nie poszła na marne), i potencjalny czytelnik (bo czuje, że nie będzie rozczarowany lekturą). Sytuacja, w której książka nie przypada recenzentowi do gustu, jest znacznie trudniejsza. Każda negatywna uwaga na temat przeczytanej historii musi zostać należycie umotywowana. Napisać: "Opowieść nie powinna była ujrzeć światła dziennego", to o wiele za mało. Warto podać konkretne przykłady ilustrujące nasz sąd na temat książki. To tak słowem wstępu do dzisiejszej opinii. I nie - nie marzę o wydaniu podręcznika pt. "Jak napisać dobrą recenzję?". Do bycia ekspertem jest mi baaardzo daleko. Właściwie to od kilku lat sama staram się znaleźć odpowiedź na to pytanie. 

Piszę o tym wszystkim dlatego, że dzisiejsza recenzja z całą pewnością nie będzie peanem na cześć najnowszej powieści Dawida Waszaka, czyli "Czerwieni obłędu". Uwierzcie mi, że zwracanie uwagi na słabe strony czegokolwiek nie sprawia mi żadnej przyjemności. Wprost przeciwnie - czuję się z tym źle. Szczególnie wtedy, kiedy autor jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Tak sympatycznym, że bez mrugnięcia okiem składa drugą dedykację... na tej samej książce. Dziwne? Dziwne, ale podobne rzeczy przytrafiają mi się codziennie i najprawdopodobniej wynikają z mojego roztrzepania.

"Czerwień obłędu" to pozycja w sam raz na jeden jesienny wieczór. Po pierwsze liczy sobie niecałe dwieście stron, a po drugie napisana jest całkiem przyjemnym językiem. "Połkniecie" ją bardzo szybko. Jeżeli nie jesteście przewrażliwieni na punkcie powtórzeń, na które można przecież trafić także w powieściach najlepszych pisarzy, to całkiem możliwe, że książkę Dawida Waszaka będzie czytało się Wam przyjemnie. Ja (niestety) mam na punkcie powtórzeń i zawiłości składniowych obsesję, dlatego zawsze drażni mnie, jeżeli język konkretnej opowieści nie jest wystarczająco różnorodny, bogaty. Autor "Czerwieni obłędu" ma lekkie pióro. Widać, że pisanie sprawia mu radość. Jego najnowsza książka może i nie jest idealna, ale z całą pewnością to nie wina stylu. Problem tkwi raczej w niewystarczająco dopracowanej warstwie fabularnej.

Wydaje mi się, choć oczywiście mogę być w błędzie, że Dawid Waszak wpadł na pomysł stworzenia "Czerwieni obłędu" i... zaczął pisać. Bez wcześniejszego, solidnego przygotowania. Może nie tyle chodzi o szczegółowe zaplanowanie tego, co będzie działo się na kartach powieści (bo istnieją przecież autorzy, którzy pisują świetne książki nie bawiąc się w tworzenie szczegółowych konspektów), ile o merytoryczne zgłębienie kilku kwestii odgrywających w historii istotną rolę.

Głównym bohaterem "Czerwieni..." jest mieszkający w Jarocinie Dorian Zajda. Mężczyzna przeciętny, ale jednocześnie intrygujący. Drażniący czytelnika swoim zachowaniem, ale zarazem wzbudzający sympatię a przynajmniej... współczucie. Ma prześliczną, kochającą żonę, utalentowanego synka i... pewien problem, do którego za żadne skarby świata nie chce się przyznać. Problem, który nie pozwala mu na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Dorian każdego dnia musi mierzyć się z kotłującymi się w jego głowie myślami. Myślami, które powoli doprowadzają go do szaleństwa. Dorian zaczyna widzieć wydarzenia, które MOGĄ mieć miejsce. Stopniowo popada w obłęd. Obłęd z czerwoną sukienką w tle. 

Pomysł na historię jest całkiem ciekawy, ale niestety, co muszę zauważyć z przykrością, został przez Dawida Waszaka wykorzystany w jakichś trzydziestu procentach. Od książek, które koncentrują się na wnętrzu człowieka oczekuję, że pokażą mi to wnętrze z prawdziwym rozmachem, że wyczerpią podjęty temat, skłonią mnie do refleksji. W "Czerwieni obłędu" właśnie tego mi zabrakło. Coś zaczyna się dziać, jednak Dawidowi Waszakowi nie udaje się uchylić zasłon i spojrzeć głębiej. Rozbudowanie wątku problemów psychicznych Doriana mogłoby sprawić, że czytelnicy zapoznaliby się z "Czerwienią obłędu" z o wiele większą przyjemnością. Gdyby... Gdyby... Gdyby... Jak to się mówi? Chyba tak: "Co się stało, to się nie odstanie". No właśnie. Dlatego pozostaje mi mieć nadzieję, że kolejną powieść Dawid Waszak zaplanuje znacznie lepiej :). 

Nie chciałabym jednak, żebyście zrozumieli mnie źle. "Czerwień obłędu" to książka mocno średnia, a nie beznadziejna. Hasło zamieszczone na jej okładce nie kłamie - ZOBACZYCIE, jak rodzi się obłęd. Tyle tylko, że tego nie ODCZUJECIE. Jasne, że powieść zasiewa w czytelniku ziarno niepewności, intryguje, jednak w większości przypadków ziarno to nie wykiełkuje. Nie ma do tego odpowiednich warunków. To historia, o której dość szybko zapomnicie.

Cała opowieść rozgrywa się w Jarocinie i... to widać! Autorowi udało się stworzyć bardzo realistyczny obraz kawałka świata, w którym przyszło żyć Dorianowi oraz jego bliskim. I to trzeba docenić.  

Za książkę dziękuję autorowi. Fakt ten nie miał wpływu na moją recenzję.

niedziela, 1 listopada 2015

Pomóżmy dzieciom niewidomym, które kochają czytać! :)


Kochamy czytać i nawet nie zastanawiamy się jak bardzo smutne byłoby nasze życie, gdybyśmy, z różnych powodów, nie mogli tego robić…


Dzieci niewidome, z oczywistych względów, nie mogą czytać książek w taki sposób jak my i niestety nie możemy nic z tym zrobić. Często nie mają możliwości czytać nawet książek brajlowskich, ponieważ są poza ich zasięgiem finansowym! Przykładowa powieść dla młodzieży w wydaniu brajlowskim to kilka grubych tomów - koszt wyprodukowania każdego z nich to około 170 złotych, więc cała książka (jedna!) to wydatek rzędu 1000 złotych…

Wprowadzając na polski rynek książkę Szczęście do wzięcia, która rozpoczęła jedną z najpiękniejszych akcji charytatywnych w historii Stanów Zjednoczonych Wydawnictwo WAM chce wesprzeć czytelnictwo wśród dzieci niewidomych. Razem z Wami pragniemy pomóc wychowankom Specjalnego Ośrodka Szkolno - Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.

W jaki sposób możesz pomóc? Aż do Świąt Bożego Narodzenia odkładaj (np. do słoika podobnie jak bohaterowie Szczęścia do wzięcia) drobne kwoty, które zostaną Ci np. z zakupów, a następnie wpłać je na konto Stowarzyszenia Nadzieja (nr konta: 15 1240 4461 1111 0000 4661 0607). Oprócz środków zebranych przez Was Wydawnictwo WAM dodatkowo przekaże Ośrodkowi równowartość tej kwoty (nie mniej niż 1000 zł i nie więcej niż 5000 zł) Całość zgromadzonych w ten sposób środków zostanie wykorzystana na zakup książek brajlowskich do biblioteki Ośrodka (szczegóły akcji oraz jej regulamin dostępne na stronie www.deon.pl/szczesciedowziecia).

Pozwólmy niewidomym dzieciom i młodzieży czytać ile sił w rękach!

W ŚWIĘTO ZMARŁYCH CZYTAM... "DZIADY"

poniedziałek, 5 października 2015

Angielski z kryminałem "Cold Little Hand" - aplikacja mobilna (SAY HELLO TO ESA! #1)

Cykl "SAY HALLO TO ESA" powstał z myślą o tych z Was, którzy mają problemy ze zmotywowaniem się do nauki języka angielskiego. Jeżeli szukacie ciekawych programów, publikacji oraz różnorodnych pomocy ułatwiających słuchanie, czytanie i pisanie w obcym języku, to bardzo dobrze, że tutaj trafiliście! 



Pozwólcie, że najpierw odwołam się do moich wspomnień. Nie mam pojęcia, jak było w Waszym przypadku, ale jeżeli chodzi o mnie, to NIGDY nie trafiłam na lektora, który potrafiłby zainteresować mnie językiem obcym. Lektora, który sprawiłby, że nowych słówek i zwrotów uczyłabym się z przyjemnością. Lekcje w szkole podstawowej, gimnazjum i szkole średniej wyglądały bardzo podobnie. Były nudne. Z przykrością muszę stwierdzić, że na studiach wcale nie jest lepiej. Oczywiście przez cały ten czas przyswajałam nowe reguły i powiększałam zasób słówek, jednak robiłam to bez większego przekonania. Niestety.
Na szczęście w porę zorientowałam się, że istnieją różne "bezbolesne" formy nauki języka obcego, takie jak oglądanie seriali, filmów, najróżniejszych kanałów na YouTube oraz czytanie książek. Zatrzymajmy się na chwilę przy mojej ostatniej propozycji - czytaniu książek. Szczególnie na początku może być ona kłopotliwa. Wbrew pozorom nie jest łatwo wybrać powieść, która nie tylko trafi w nasz gust czytelniczy, ale także będzie odpowiadała naszemu poziomowi znajomości języka. Jeżeli nie radzimy sobie z angielskim zbyt dobrze, to pozostają nam chyba tylko bajki dla dzieci i lekkie czytadła. 
Na szczęście wydawnictwa językowe w porę zauważyły ten problem i zaczęły wydawać książki dostosowane do różnych poziomów zaawansowania. Znajdziecie wśród nich romanse, powieści sensacyjne, przygodowe, horrory oraz... kryminały. Jeżeli śledzicie moje internetowe poczynania już od jakiegoś czasu, to z pewnością wiecie, że najbardziej lubię sięgać po książki mocne i skrywające mrożącą krew w żyłach tajemnicę. Właśnie dlatego zwróciłam uwagę na nowość zaproponowaną przez wydawnictwo Edgard - aplikację mobilną z serii "Angielski z kryminałem".

ANGIELSKI Z KRYMINAŁEM


Obecnie w skład tej mobilnej serii wchodzą tylko trzy kryminały, jednak można spodziewać się, że już wkrótce oferta zostanie poszerzona.

* "Pablo García" - poziom A2
* "A Strange Pair" - poziom A2
* "Cold Little Hand" - poziom A2-B1

Trochę żałuję, że na dzień dzisiejszy pośród przywołanych propozycji zabrakło wersji skierowanej do osób znajdujących się na wyższym poziomie zaawansowania, jednak, z drugiej strony, taki stan rzeczy jest całkiem zrozumiały. Jeżeli posługujemy się językiem angielskim na poziomie B2 lub C1, jesteśmy w stanie przeczytać większość książek, które lądują na półkach zagranicznych księgarni.

Jakieś dwa tygodnie temu, dzięki uprzejmości wydawnictwa Edgard, w moje ręce (a właściwie na mój telefon) trafiła wspomniana już wcześniej aplikacja "Cold Little Hand". Mój tegoroczny harmonogram studiów wykazuje, że znajduję się na poziomie B2+, jednak byłam tak ciekawa tego, jak wygląda tego typu mobilny kryminał i przede wszystkim, czy nauka z jego pomocą rzeczywiście jest skuteczna, że postanowiłam przymknąć oko na zalecenia wydawcy dotyczące poziomów.

"COLD LITTLE HAND"


FABUŁA KRYMINAŁU:
"Współczesny Londyn. Harper, tajny agent działający na zlecenie Interpolu, podejmuje się misji rozpracowania kartelu handlarzy książek. Książek niezwykłych - białych kruków wartych miliony. Biznes opanowany jest przez przestępców, jugosłowiańskich zbrodniarzy wojennych i ich brytyjskich pomocników."

Wyższość aplikacji mobilnej nad papierową pomocą do nauki języka polega na tym, że jej użytkownik może korzystać z niej właściwie wszędzie. W autobusie, na spacerze, podczas gotowania obiadu, wymieniania koła w samochodzie... Jasne, że książkę również możemy zabrać ze na zakupy, ale aplikacja nie obciąża naszego plecaka lub torebki. Nic nie waży.
Kryminał, z którym powiązane są różnego rodzaju ćwiczenia, został podzielony na krótkie rozdziały. Słówka, które mogą sprawić trudność, są pogrubione i "podlinkowane", dlatego od razu możemy sprawdzić ich znaczenie. Przyznam, że było to bardzo wygodne. Czasami, kiedy sięgam po powieści w języku angielskim, nie zaprzątam sobie głowy wertowaniem słownika. Jeżeli nie znam jakiegoś słowa, staram się zrozumieć jego sens z większego bądź mniejszego fragmentu. Tak - jestem leniwa. W przypadku kryminału "Cold Little Hand" wszystko dostałam na tacy. I bardzo dobrze :). Oczywiście, jeżeli tylko mamy na to chęć, możemy posłuchać lektora, który przeczyta dla nas odpowiedni fragment i rozwieje wątpliwości dotyczące wymowy.

Fabuła "Cold Little Hand" jest całkiem intrygująca. Jasne, że Kevin Hadley nie napisał kryminału na miarę Agaty Christie, jednak w przypadku tego typu publikacji nie to jest najważniejsze. 
Po przeczytaniu konkretnego rozdziału użytkownik aplikacji ma możliwość wykonania ćwiczeń sprawdzających rozumienie tekstu oraz leksykalno-gramatycznych. Zdania prawdziwe i fałszywe, testy jednokrotnego wyboru, porządkowanie synonimów, tłumaczenie słówek... 
Przyznam, że wykonywanie ćwiczeń mobilnie, na telefonie, okazało się być całkiem atrakcyjne. Wiadomo - to coś więcej niż zwyczajna kartka papieru i o ile tradycyjne, wydawane w języku polskim powieści lubię czytać w tradycyjnej formie, o tyle nauka angielskiego chyba lepiej wychodzi mi w takim nowoczesnym, atrakcyjnym programie, pozwalającym na podejmowanie samodzielnych decyzji dotyczących  chociażby zakresu słownictwa, jakie chciałabym utrwalić.

Na koniec sprawy techniczne. Aplikacja mobilna "Cold Little Hand" zadziała na urządzeniach z Androidem lub iOS. Instalacja jest banalnie prosta. Przynajmniej w moim przypadku wszystko zadziałało tak, jak powinno, więc z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić :). 
Nie zagwarantuję jedynie jednego - że nauczycie się wszystkich zwrotów i słówek. Akurat to zależy już tylko od Was i Waszej motywacji. Bez niej nie pomoże Wam nawet najlepszy program do nauki języka obcego. 

Jeżeli mimo wszystko nie jesteście przekonani do aplikacji mobilnej lub po prostu nie posiadacie telefonu bądź tabletu, na których moglibyście ją zainstalować, nie musicie się załamywać :). Kryminały po angielsku zostały wydane również w papierowej wersji, dostosowanej m.in. do osób znajdujących się na poziomie C1.

APLIKACJE MOBILNE "ANGIELSKI Z KRYMINAŁEM": KLIK




Aplikację otrzymałam od wydawnictwa Edgard, jednak fakt ten nie wpłynął na moją opinię. Polecam!





czwartek, 3 września 2015

"MOJA PODRÓŻ PO AZJI POŁUDNIOWO-WSCHODNIEJ. TAJLANDIA - LAOS" (Janusz Kolasa)

TYTUŁ: Moja podróż po Azji Południowo-Wschodniej. Tajlandia - Laos
AUTOR: Janusz Kolasa
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2015
LICZBA STRON: 233

OPIS WYDAWCY: Janusz Kolasa opisuje swoją nieplanowaną podróż po Południowo-Wschodniej Azji. Pierwszy tom zawiera relację z podróży po Tajlandii i Laosie. Książka jest o tyle ciekawa, że autor stara się wchodzić między ludzi, zwiedzać nie tylko najbardziej popularne miejsca w obu krajach, ale też trafiać w rejony trudno dostępne, by zobaczyć życie zwykłych mieszkańców. Publikacja przyda się nie tylko komuś, kto przygotowuje się do podróży po tych krajach, chciałby obejrzeć najciekawsze miejsca, dowiedzieć się, jak szukać hotelu, transportu i jak się targować, lecz także temu, kto poszukuje dobrej rozrywki, a przy tym chce zakosztować nieco azjatyckiej historii i kultury. Wszystko wzbogacone jest licznymi fotografiami z podróży.

JANUSZ KOLASA: Z zawodu inżynier, a z zamiłowania żeglarz i podróżnik zafascynowany Azją Południowo-Wschodnią. Autor wielu reportaży oraz książki pt. "Dziennik z podróży po Indiach". Zwiedził wszystkie kraje tego regionu. Podróżując w pojedynkę odkrywa zakątki, do których rzadko docierają biali turyści. 

MOJA OPINIA: Zacznę od tego, że podczas upalnych dni lubię czytać książki, które przenoszą mnie do odległych, egzotycznych miejsc. Publikacje tego typu dają mi możliwość poznania określonego obszaru od zupełnie innej, nieoficjalnej strony. Jeżeli dodatkowo zawierają sporo fotografii, to przynajmniej na kilka godzin staję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Za oknem może być oberwanie chmury a na mojej twarzy i tak będzie gościł uśmiech. Uśmiech odkrywcy. 
Jakiś czas temu zainteresowała mnie książka pana Janusza Kolasy. Pomyślałam, że opowieść o Tajlandii i Laosie zagwarantuje mi niesamowite wspomnienia z tegorocznych wakacji spędzonych na... leżaczku w jednej z podkarpackich wiosek. Cóż. Może kiedyś przestanę podróżować jedynie palcem po mapie i zobaczę kawałek świata. Póki co odwiedzam biblioteki i księgarnie, w których znajduję opowieści pachnące egzotyką ;).
Wobec relacji z podróży pana Janusza Kolasy mam mieszane odczucia. W żadnym wypadku nie neguję tego, że podczas czytania bawiłam się całkiem dobrze, ale jednak nie mogę nie wspomnieć o kilku "usterkach". Od literatury podróżniczej oczekuję przede wszystkim tego, że w ciekawy sposób pokaże mi obcy świat. Co rozumiem przez określenie "ciekawy"? Przede wszystkim lubię, kiedy autor książki tego typu poświęca w niej uwagę zarówno historii opisywanego regionu, jak i temu wszystkiemu, czego próżno szukać w przewodnikach. Zapomnianym miejscom, intrygującym ludziom, fascynującym, niepowtarzalnym przygodom. Jest tylko jeden haczyk. Wszystko to musi być idealnie wyważone i podane ze smakiem. Informacje o przeszłości danych miejsc nie mogą być nudne i encyklopedyczne, a przygody, jakie przeżył autor, powinny wzbudzać emocje.
Podróż pana Janusza Kolasy trwała trzy miesiące i - jak zaznacza sam autor - "była wynikiem nieodpowiedzialności kilku zdawałoby się poważnych facetów". Wszystko zaczęło się od informacji znalezionej przez pana Janusza w Internecie. Było to ogłoszenie o poszukiwaniu załogantów do przeprowadzenia polskiego jachtu z tajlandzkiego portu Phuket, do portu w Gdyni. Zlecenie zapowiadało się na prawdziwą podróż życia. Wkrótce, razem z kilkoma kolegami, pan Kolasa miał wylecieć do Tajlandii, jednak przez liczne i bardzo "zwyczajne" zawirowania losu... znalazł się tam sam, a potencjalna załoga jachtu zrezygnowała z rejsu. Samo życie. W każdym razie pan Janusz postanowił skorzystać z tego, że znalazł się w Azji i zaczął przyglądać się jej nieco bliżej. Oprócz odwiedzenia kilku znanych miejsc, całkiem przypadkowo dotarł również do kompletnie zapomnianych i nie dziwię się, że zdecydował się wszystko opisać i wydać w formie książki.
Jak udało mu się spisanie tego, co przeżył w Azji Południowo-Wschodniej? Moim zdaniem dość przeciętnie, choć oczywiście podziwiam autora. Za co? Za to, że przelał na papier wszystko to, co go spotkało. Sama niejednokrotnie marzyłam o tym, aby utrwalić własne wspomnienia z podróży. Do tej pory mi się nie udało :).
Książkę pana Janusza Kolasy czytało się przyjemnie i szybko. Szczególnie podobały mi się fragmenty dotyczące różnic kulturowych między Polską a Tajlandią i Laosem. Jeżeli lubicie publikacje poświęcone właśnie tej części świata, to raczej nie będziecie rozczarowani.
Dość kłopotliwe jest dla mnie ocenienie języka, jakim została spisana relacja, ponieważ mam przy sobie egzemplarz przedpremierowy, a więc nie poddany korekcie. Panu Januszowi zdarza się całkiem sporo powtórzeń i niejasności stylistycznych. Nie będę ich tutaj wymieniać, bo mam nadzieję, że korektor je wychwycił, jednak muszę przyznać, że zepsuły mi radość płynącą z czytania. Na przyszłość radziłabym panu Januszowi popracować nad warsztatem, bo ćwiczenia tego typu jeszcze nikomu nie zaszkodziły.
Kolejna kwestia to zdjęcia. Na szczęście w książce ich nie brakuje, co sprawia, że obcowanie z publikacją jest hmmm... "pełne". Kiedy je przeglądałam, od razu przypominała mi się opisana przez pana Janusza historia kupna aparatu. Nie będę jej teraz przywoływać, ale wierzcie mi na słowo - jest intrygująca :).
Podsumowując, myślę, że książkę "Moja podróż po Azji Południowo-Wschodniej" mogę polecić wszystkim tym, którzy mają ochotę poczytać o egzotycznym krańcu świata. Warto jednak pamiętać, że na półkach w księgarniach i antykwariatach znajdziecie wiele lepszych, ale też znacznie gorszych pozycji. To publikacja przeciętna, nie wyróżniająca się z tłumu, co oczywiście nie oznacza, że zła ;). Mam nadzieję, że autor będzie spisywał również swoje kolejne podróże, bo tego typu książki mają jedną istotną wartość - utrwalają obraz świata, który cały czas się zmienia.


wtorek, 1 września 2015

CZYTELNICZE PODSUMOWANIE SIERPNIA 2015





MÓWIĘ O:

*"Cudowne i pożyteczne" (Bruno Bettelheim)
*"Nawiedzony" (James Herbert)
*"Ekspozycja" (Remigiusz Mróz)
*"Z jednym wyjątkiem" (Katarzyna Puzyńska)
*"Okularnik" (Katarzyna Bonda)
*"Osobliwy dom pani Peregrine" (Ransom Riggs)
*"Mały bizon" (Arkady Fiedler)
*"Nie tacy oni straszni" (Federica Bosco)

środa, 5 sierpnia 2015

KONKURS + RECENZJA: "Dwa życia Kiki Kain" (Marta Trzeciak)


ZASADY KONKURSU:


*czas trwania: 5.08.2015-12.08.2015 (do północy)
*aby wziąć udział musisz zasubskrybować mój kanał na YT
*w komentarzu pod filmikiem na YT napisz: "Biorę udział" 
*pozostaw mi swój adres mailowy

POWODZENIA!!!


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

SUMMER READER BOOK TAG


PYTANIA:
1. Złociste Słońce, czyli książka, która wywołała uśmiech na mojej twarzy.
2. Tropikalne kwiaty, czyli książka, której fabuła dzieje się w obcym kraju.
3. W cieniu drzewa, czyli książka, w której tajemniczy lub mroczny bohater został przedstawiony jako pierwszy.
4. Plażowy piasek, czyli książka, która była ciężka w czytaniu, a jej fabuła ledwo się rozwinęła.
5. Zielona trawa, czyli bohater lub bohaterowie, którzy byli pełni życia, a ich perypetie wywołały uśmiech na mojej twarzy
6. Arbuz, czyli książka, która skrywa soczysty sekret.
7. Kapelusz plażowy, czyli książka z olbrzymim i niezwykłym uniwersum
8. Grill, czyli książka, której główny bohater jest prawdziwym przystojniakiem
9. Mrożona herbata, czyli książka idealna dla ochłody
10. Lemoniada, czyli książka, która z początku wydawała się kwaskowata, ale słodkość nadeszła z czasem.

sobota, 1 sierpnia 2015

WRAP UP LIPIEC 2015 (podsumowanie lipca)


MÓWIĘ O:

* BURNING GLASS (Kathryn Purdie) 
* CZARNE NENUFARY (Michel Bussi)
* CHAM (Eliza Orzeszkowa)
* DZIURDZIOWIE (Eliza Orzeszkowa)
* ZIELONY WĘDROWIEC (Liliana Bardijewska)
* KURA ADELA. JAK KURA NIE CHCIAŁA BYĆ KURĄ (Joanna Krzyżanek)
* BLONDYNKA W AMAZONII (Beata Pawlikowska)
* MOJA PODRÓŻ DO AZJI POŁUDNIOWO-WSCHODNIEJ. TAJLANDIA - LAOS (Janusz Kolasa)
* MIŁOSZ W KRAKOWIE (Agnieszka Kosińska)
* BLUES O ŚNIEŻNYM PORANKU (Charles Simic)
* SKRZYDLATE I CIEMNE (Robert Hass)
* NIE MA NIEBA (Jolanta Kosowska)
* KSIĄŻKA BEZ SENSU (Alfie Deyes)
* POŁĄCZ KROPKI
* CUDOWNE I POŻYTECZNE. O ZNACZENIACH I WARTOŚCIACH BAŚNI (Bruno Bettelheim)

piątek, 24 lipca 2015

"CZARNE NENUFARY" (Michel Bussi) - MOJA OPINIA + 30 DAY BOOK CHALLENGE - DZIEŃ 6.

TYTUŁ POLSKI: "Czarne nenufary"
TYTUŁ ORYGINALNY: "Nympheas noirs"
AUTOR: Michel Bussi
PRZEKŁAD: Maria Braunstein
WYDAWNICTWO: Świat Książki
ROK WYDANIA: 2015
STRON: 424



Na dzisiaj to jeszcze nie wszystko, bo oprócz nowej recenzji muszę przecież odpowiedzieć na kolejne pytanie :). Jeżeli przegapiliście poprzednie posty z tego cyklu - nic straconego. Wystarczy, że zajrzycie do zakładki "30 DAY BOOK CHALLENGE" (pod nagłówkiem bloga).






*** DZIEŃ 6. ***  
KSIĄŻKA, KTÓRA SPRAWIA, ŻE JESTEŚ SMUTNA


"CZARNE NENUFARY" (Michel Bussi)

Tak jest. Doszłam do wniosku, że "Czarne nenufary" sprawiają, że jestem smutna. Dlaczego? Odsyłam do recenzji zamieszczonej powyżej :).


czwartek, 23 lipca 2015

2. URODZINY MOJEGO KANAŁU! - MATERIAŁY ZZA KULIS

Stało się. Mój kanał na YT obchodzi drugie urodziny! Jestem zaskoczona, bo nigdy nie przypuszczałam, że będę prowadzić go tak długo. Początkowo miał być jedynie sposobem na zagospodarowanie nadmiaru wolnego, wakacyjnego czasu. Jak widać z poniższego materiału jest dla mnie czymś znacznie więcej. Praca nad publikowanymi na nim materiałami dała mi bardzo wiele. Przestałam przejmować się tym, co ludzie powiedzą i akceptować siebie taką, jaką jestem, a to już całkiem sporo. 
Korzystając z okazji chciałabym podziękować Wam za to, że ze mną jesteście. Przypuszczam, że nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak dużego kopa do działania daje mi każdy komentarz, a także przesyłane do mnie maile :). Zawsze jest mi bardzo miło, jeżeli mam okazję z Wami porozmawiać, a jeszcze milej, jeżeli mogę poznać Was osobiście. Mam nadzieję, że kolejny rok przyniesie ze sobą same świetne książki oraz że moja głowa będzie pękała od... niesamowitych pomysłów! 
Z okazji 2. urodzin postanowiłam przygotować dla Was krótki materiał. Składa się z najróżniejszych "wpadek", które miały miejsce podczas nagrywania. Jeżeli będziecie czuli niedosyt, to zachęcam do odświeżenia sobie urodzinowego filmiku z ubiegłego roku (KLIK). Miłego oglądania!


środa, 22 lipca 2015

30 DAY BOOK CHALLENGE - DZIEŃ 5.


Czasami mamy gorsze dni. Wtedy szukamy książek, które skutecznie poprawiają nam nastrój. Tego, jaką pozycję zaliczam do grona właśnie takich książek, dowiecie się z dzisiejszego posta. Jeżeli przegapiliście poprzednie - nic straconego. Wystarczy, że zajrzycie do zakładki "30 DAY BOOK CHALLENGE" (pod nagłówkiem bloga).





*** DZIEŃ 4. ***  
KSIĄŻKA, KTÓRA POPRAWIA CI NASTRÓJ


"PROSZĘ MNIE PRZYTULIĆ" (Przemysław Wechterowicz)

Nawet najradośniejsze osoby mają czasami gorsze dni. Jasne, że można dobić się wtedy jakąś powieścią, która wyciska łzy i powoduje, że czujemy się jeszcze bardziej przybici, ale pozwólcie, że zadam jedno pytanie: "po co?!". Czy nie lepiej spędzić czas w towarzystwie książki motywującej, pozytywnej, dającej siłę do działania, wiarę we własne możliwości? Jasne, że lepiej :). Dzisiaj chciałabym zwrócić Waszą uwagę na niezwykle sympatyczną pozycję, która z całą pewnością potrafi poprawić mi nastrój. 

"Proszę mnie przytulić" to opowieść skierowana przede wszystkim do dzieci, ale jak widać... nie tylko, bo pokocha ją każdy dorosły, w którego ręce trafi. Książka sprawia (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi), że zaczynamy "zauważać" najbliższe nam osoby. Przestajemy czuć się samotni i... mamy ochotę przytulić absolutnie wszystkich, którzy stają na naszej drodze! Trzeba tylko uważać, żeby nikogo nie udusić. 
Mogłabym wymienić jeszcze kilka książek, które poprawiają mi nastrój, ale to właśnie opowieść Przemysława Wechterowicza robi na mnie od jakiegoś czasu największe wrażenie.


wtorek, 21 lipca 2015

30 DAY BOOK CHALLENGE - DZIEŃ 4.


Odnoszę dziwne wrażenie, że z każdym dniem pytania są trudniejsze... Nie oznacza to jednak, że na nie nie odpowiem! Jak się bawić, to się bawić ;). Jeżeli przegapiliście poprzednie posty - nic straconego. Wystarczy, że zajrzycie do zakładki "30 DAY BOOK CHALLENGE" (pod nagłówkiem bloga).





*** DZIEŃ 4. ***  
ULUBIONA KSIĄŻKA WCHODZĄCA W SKŁAD SERII



"PARABELLUM: HORYZONT ZDARZEŃ" (Remigiusz Mróz)

Wczoraj pisałam Wam o mojej ulubionej trylogii, a dzisiaj nadeszła pora, aby zastanowić się nad tym, jaka książka wchodząca w skład serii zrobiła na mnie największe wrażenie. Zawsze podkreślam, że nie przepadam za czytaniem historii, które rozciągają się na kilka opasłych pozycji, bo zwyczajnie nie mam do nich cierpliwości. Nie lubię czekać, aż zostanie wydana kolejna część, aż ktoś łaskawie odda ją do biblioteki... Czasami robię jednak wyjątki. Jednym z nich jest cykl Remigiusza Mroza "Parabellum". Choć opisana w nim historia rozgrywa się podczas II wojny światowej, zadowoli nie tylko miłośników powieści z czołgami w tle, ale również osoby, które cenią sobie wciągający wątek miłosny, szybką i zaskakującą akcję oraz świetnie oddany koloryt tamtych czasów. 

Do tej pory na rynku wydawniczym pojawiły się dwie części tego cyklu. Ciężko jest mi zdecydować, która z nich zrobiła na mnie większe wrażenie. Świetnie czytało mi się obie, choć nigdy nie przypuszczałam, że akurat taka na pozór "męska" historia przypadnie mi do gustu. Poniżej załączam link do mojej wideorecenzji sprzed roku. Znowu podkreślam, że teraz nagrałabym ją lepiej ;). Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z książkami Remigiusza Mroza, to serdecznie do tego zachęcam.


poniedziałek, 20 lipca 2015

30 DAY BOOK CHALLENGE - DZIEŃ 3.


Dopiero rozpoczęłam ten cykl, a tu już nadeszła pora, żeby odpowiedzieć na trzecie pytanie! Jeżeli przegapiliście poprzednie posty - nic straconego. Wystarczy, że zajrzycie do zakładki "30 DAY BOOK CHALLENGE" (pod nagłówkiem bloga).
Zostawiam Was z dzisiejszą notką, a sama biegnę poleżeć na leżaczku i troszeczkę poczytać ;). Miłego dnia!





*** DZIEŃ 3. ***  
ULUBIONA SERIA




"ATRAMENTOWY ŚWIAT" (Cornelia Funke)

Każdy z nas potrafi wymienić tytuł jednej, a może nawet kilku książek, które ceni bardziej od innych. Warto dodać, że bardzo często nie są to pozycje uznawane przez krytyków za majstersztyki, a raczej opowieści, z którymi wiążą się nasze wspomnienia. Najlepiej pamiętamy te książki, które dostaliśmy od kogoś bliskiego, przeczytaliśmy w określonych okolicznościach naszego życia, które coś w nas zmieniły.

W moim przypadku "funkcję" właśnie takich pozycji pełni trylogia Cornelii Funke. Po raz pierwszy zapoznałam się z nią prawie dziesięć lat temu. Może trudno będzie Wam w to uwierzyć, ale nie przepadałam wtedy za czytaniem książek. Historie spisane na papierze towarzyszyły mi co prawda od najmłodszych lat, jednak kończąc szkołę podstawową najwidoczniej wolałam zajmować się nieco innymi rzeczami. Nie pamiętam już dokładnie, ale wydaje mi się, że książki opowiadające o atramentowym świecie dostałam w prezencie od rodziców. Przeczytałam je z wypiekami na twarzy i... miałam ochotę na więcej! Historia opisana na ich kartach pozwoliła mi odkryć na nowo magiczny świat literatury. Przekonała mnie, że warto czytać, więc jeżeli znacie kogoś, kto książki omija szerokim łukiem, już wiecie, w jaki sposób pomóc mu w zmianie zdania na ich temat... w absolutnie bezbolesny sposób!
Na kartach trylogii poznajemy historię Meggie i jej ojca Mortimera - intrologatora, który potrafi sprawić, aby bohaterowie ukochanych powieści... ożyli... Co z tego wyniknie? Powiem Wam tylko tyle - same arcyciekawe wydarzenia :). Czyta się bardzo przyjemnie, więc bądźcie pewni, że grubość książek będzie przerażała młodego czytelnika tylko przez kilka pierwszych minut czytania. Nie żartuję! 
Jeżeli dobrze pamiętam, to kilka lat temu nakręcono ekranizację tej trylogii. Obejrzałam i muszę powiedzieć jedno - papierowa wersja jest o niebo lepsza.



niedziela, 19 lipca 2015

30 DAY BOOK CHALLENGE - DZIEŃ 2.


Kolejny dzień przynosi ze sobą kolejne pytanie, na które muszę odpowiedzieć. Jeżeli przegapiliście pierwszy post z tego cyklu - nic straconego. Wystarczy, że zajrzycie do zakładki "30 DAY BOOK CHALLENGE" (pod nagłówkiem bloga).
Zaznaczę jeszcze, że bardzo chętnie dowiem się, jak Wy odpowiedzielibyście na konkretne pytanie.  





*** DZIEŃ 2. ***  
KSIĄŻKA, KTÓRĄ PRZECZYTAŁAŚ WIĘCEJ NIŻ TRZY RAZY


"CHAM" (Eliza Orzeszkowa)

Dzisiejsze pytanie z całą pewnością nie należy do łatwych. Przynajmniej dla mnie. Zazwyczaj nie sięgam dwa razy po tę samą książkę, bo najzwyczajniej w świecie wolę przeczytać coś nowego, poznać jak najwięcej niesamowitych historii. Wyjątki od tej reguły robię bardzo rzadko. Jestem w stanie wymienić tylko kilka pozycji, które przeczytałam dwukrotnie. Są to szkolne lektury - "Pan Tadeusz" i "Dziady".

Zastanawiając się nad odpowiedzią na dzisiejsze pytanie stanęłam przed moją domową biblioteczką. Przyznam się Wam, że byłam prawie stuprocentowo pewna, że na jej półkach nie znajdę rozwiązania. Na szczęście przypomniałam sobie o "Chamie" Elizy Orzeszkowej. Jest to jedyna pozycja, z którą zapoznałam się aż cztery razy. Ostatnio jakieś dwa tygodnie temu. 
Zdaję sobie sprawę z tego, że większości z Was Eliza Orzeszkowa kojarzy się pewnie przede wszystkim z "Nad Niemnem", a więc lekturą szkolną nie należącą do grona ulubionych książek uczniów. Być może właśnie dlatego wiele osób, kiedy zobaczy nazwisko Orzeszkowej na grzbiecie jakiejś powieści, najchętniej zamknęłoby oczy. Pamiętajcie o jednym - nawet jeżeli "Nad Niemnem" nie powaliło Was na kolana, warto sięgnąć po inne utwory tej pisarki - "Martę", "Dziurdziów" (czyta się jak dobry kryminał!), czy chociażby wspomnianego już "Chama".
Orzeszkowa opowiada w nim historię rybaka Pawła Kobyckiego, który postanawia wyratować od upadku moralnego służącą w pobliskim dworku Frankę. Nie zdradzę Wam oczywiście, czy historia zakończy się happy endem. Powiem jedynie, że książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Kiedy skończycie jej lekturę, cała opowieść nadal będzie siedziała w Waszej głowie i jeszcze przez długi czas nie pozwoli Wam o sobie zapomnieć. Jeżeli lubicie książki obyczajowo-psychologiczne, to myślę, że śmiało możecie rozejrzeć się właśnie za "Chamem". Ze swojej strony polecam. Za każdym razem strasznie go przeżywam, co mogą poświadczyć osoby, które znają mnie osobiście ;).



sobota, 18 lipca 2015

30 DAY BOOK CHALLENGE - DZIEŃ 1.


Przez ostatnie dni zastanawiałam się nad tym, jak "zaktywizować" mojego bloga, ponieważ pojawiały się na nim właściwie wyłącznie linki do filmików z kanału. Bardzo szybko do głowy wpadło mi aż kilka ciekawych pomysłów. Dzisiaj prezentuję Wam pierwszy z nich :). 
Pamiętam, że challenge intrygował mnie już od jakiegoś czasu, dlatego cieszę się, że w końcu się za niego zabrałam. Mam nadzieję, że dowiecie się kilku ciekawych rzeczy zarówno o mnie, jak i o moich książkach. Odpowiedzi na pytania ze wszystkich dni będą dostępne w specjalnej zakładce "30 DAY BOOK CHALLANGE" (pod nagłówkiem bloga). Miłego czytania!


*** DZIEŃ 1. ***  
NAJLEPSZA KSIĄŻKA, JAKĄ PRZECZYTAŁAŚ W UBIEGŁYM ROKU



"UPARTE SERCE. BIOGRAFIA POŚWIATOWSKIEJ" (Kalina Błażejowska)

Tworzenie jakichkolwiek spisów przeczytanych książek zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. Może dlatego tak rzadko nagrywam podsumowania miesiąca? Gdyby nie fakt, że posiadam bloga i kanał na YT, pewnie miałabym spore problemy ze wskazaniem najlepszej książki, jaką przeczytałam w ubiegłym roku. Jasne, że wiem, które pozycje z mojej biblioteczki są już za mną, ale nie zawsze pamiętam... od kiedy :). W każdym razie poszperałam w archiwum i doszłam do wniosku, że spośród pozycji przeczytanych w 2014 roku największe wrażenie zrobiła na mnie poetycka biografia Haliny Poświatowskiej "Uparte serce". Jej autorka, czyli Kalina Błażejowska, pozwoliła mi nie tylko poznać tę niezwykłą kobietę, ale przede wszystkim ją zrozumieć. Książka zrobiła na mnie przeogromne wrażenie! Przeniosła mnie do zupełnie innego świata. Świata, w którym czuje się więcej. 
Jest jeszcze drugi powód, dla którego "Uparte serce" uznałam za najlepszą książkę, jaką przeczytałam w ubiegłym roku. To właśnie dzięki tej pozycji ostatecznie i mam nadzieję nieodwołalnie przekonałam się do czytania poezji. Wszyscy dobrze wiemy, jak bardzo szkoła potrafi nam ją obrzydzić, dlatego ogromnie cieszę się z tego, że w końcu zmieniłam do niej swoje nastawienie. Od momentu przeczytania biografii Poświatowskiej gdzieś blisko mnie zawsze znajduje się jakiś tomik poezji. Wczoraj był to zbiorek Charlesa Simica... Dzisiaj? Czas pokaże ;).
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji przeczytać tej fantastycznej, magicznej biografii Poświatowskiej, to strasznie Was do tego zachęcam! Poniżej załączam moją ubiegłoroczną, krótką recenzję. Nie przepadam za oglądaniem moich starych filmików, bo zawsze uważam, że teraz nagrałabym je lepiej, ale raz się żyje - zrobię wyjątek ;).