Tytuł oryginalny: "The Nanny Diaries"
Pierwsze wydanie: 2002
Pierwsze wydanie polskie: 2003
Stron: 335
Autorki: Nicola Kraus & Emma McLaughlin - pracowały jako opiekunki do dzieci u ponad trzydziestu nowojorskich rodzin, a historię tę zainspirowały ich przeżycia i to, czego się nauczyły.
Treść: Historia dwudziestokilkuletniej Nanny, która jako opiekunka czteroletniego chłopca staje się świadkiem rodzinnego piekiełka skrywanego za pozorami normalności. Młode autorki, wcześniej pracujące jako zawodowe nianie, z drapieżną ironią ukazały współczesny model rodziny, wynaturzony przez wszechobecny kult konsumpcjonizmu: pozbawioną uczuć matkę, nieobecnego i zajętego romansami w pracy ojca i dziecka tęskniącego za miłością i czułością rodziców. "Niania w Nowym Jorku" to z jednej strony wariacko śmieszny opis licznych perypetii, a z drugiej - gorzka satyra na styl życia, w którym wszystko ma większą wartość niż uczucia najbliższych.
Według Esy: Kilka miesięcy temu miałam ochotę na lekki, relaksujący film i w tej roli ekranizacja "Niani w Nowym Jorku" sprawdziła się bardzo dobrze :) Może i nie jest to produkcja wysokich lotów,ale po pierwsze lubię Scarlett Johannson, a po drugie miło było pooglądać eleganckie, nowojorskie apartamenty. Kiedy jakiś czas później wybrałam się do biblioteki i na jednej z półek zobaczyłam książkę, na której podstawie nakręcono film, nikogo nie powinien zdziwić fakt, że oczywiście "Niania..." wylądowała w moim koszyku. Byłam przekonana, że skoro wersja "do oglądania" była ciekawa, to ta "do czytania" okaże się jeszcze lepsza... Dodatkowo zachęcił mnie opis umieszczony na okładce książki: "opowieść pełna ciętego humoru, wzruszająca i na wskroś prawdziwa", który jednak z rzeczywistością miał niewiele wspólnego...
Muszę zaznaczyć, że nie stawiałam "Niani..." jakichś wygórowanych wymagań... Po prostu miałam nadzieję, że okaże się wciągająca i z prawdziwą przyjemnością spędzę w jej towarzystwie upalne popołudnie :) Nic bardziej mylnego... Przebrnęłam co prawda do końca , ale pozostał mi ogromny niedosyt i świadomość straconego czasu, bo o ile w przypadku filmu ryzykujemy tylko 1,5 godziny, to przeczytanie książki zabiera nam już dobrych kilka godzin. Kiedy we wstępie przeczytałam, że autorki to nianie, które "z niejednego pieca chleb jadły" pomyślałam, że na pewno znają się na rzeczy i będą potrafiły oddać atmosferę dysfunkcyjnej rodziny. Z przykrością muszę stwierdzić, że zarówno Pani, jak i Pan "X" zostali przedstawieni wyjątkowo... hmmm... płytko (?) i pobieżnie, przez co nie mogłam w pełni odczuć dramatu czteroletniego Grayera, który traktowany był raczej jako maskotka rodziców, niż prawdziwe, posiadające emocje dziecko. A przecież ta historia powinna wyciskać łzy z oczu!!! Po przeczytaniu książki odniosłam również wrażenie, że gdybym wyrwała z niej kilka przypadkowych kartek, nie zauważyłabym żadnej różnicy - autorki skupiły się na opisywaniu poszczególnych wydarzeń, prawie całkiem pomijając kwestię tego, co "popycha" bohaterów do podejmowania takich, a nie innych decyzji. Obiecanego przez wydawcę ciętego humoru niestety również nie zauważyłam...
Podsumowując, książki raczej nie polecam, chociaż jeżeli jesteście ciekawi, zawsze możecie po nią sięgnąć - może akurat komuś się spodoba i okaże się, że potraktowałam ją troszkę za ostro ? :) Jeżeli ktoś z Was miał do czynienia i z książką i z filmem jedno musi przyznać -zakończenie tego ostatniego jest o niebo lepsze od zaproponowanego przez Nicolę Kraus i Emmę McLaughlin :)
Na mapie świata stawiam kolejną czerwoną kropkę :) Jeżeli macie ochotę przyłączyć się do zaproponowanej przeze mnie literackiej podróży, to jest mi bardzo miło :) Proszę jedynie o wspomnienie o tym, że to ja coś takiego wymyśliłam :) Chętnie będę śledzić Waszą podróż :) Więcej o projekcie, możecie przeczytać TUTAJ :)
Oglądałam film kilkakrotnie, lecz na książkę raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńCzytałam już jedną opinię nt. tej książki i była ona podobna do Twojej. Tak więc "Niania..." to chyba rzeczywiście strata czasu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Za książkę podziękuję, ale chętnie skuszę się na film, bo lekkich pozycji na lato nigdy nie za wiele ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa się wynudziłam i zdecydowanie wiem, że nigdy nie wrócę...
OdpowiedzUsuńchyba jednak skusze się na film:)
OdpowiedzUsuńFilm kojarzę, a temat niani faktycznie oklepany.
OdpowiedzUsuńa przy okazji nominacja dla ciebie :) http://czerwonetrampkiksiazki.blogspot.com/2013/08/nominacja-liebster-blog.html
Nie ciągnie mnie do tej książki - nie lubię płytko potraktowanych historii :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam filmu, ale wydaję się być ciekawy :) I pomimo Twojej negatywnej opinii najpierw przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuńJa miałam książkę, ale w efekcie ją wydałam bez czytania, bo nie wydała mi się ciekawa. Widzę, że dobrze postąpiłam:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że film nawet lubię, a książka choć przyjemna jakoś nie przekonała mnie do siebie całkowicie :). Aczkolwiek przy tej lekturze można się dobrze bawić.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie miałam pojęcia ani o filmie ani tym bardziej o książce. Ale wydaje mi się, że jednak się nie zdecyduje na to, by poświęcić temu czas.:)
OdpowiedzUsuńZapraszam:
http://monisiaczek-blog.blogspot.com/
♥
Oglądałam film, jednak aż tak mi się nie podobał więc książki nie czytałam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu (czytaj: dawno), a później "Nianię w Londynie". Nie, żebym narzekała, ale "nasza" europejska niania wydawała mi się fajniejsza, niż jej koleżanka zza oceanu ... Ale z drugiej strony nie wiem, jak odniosłabym się do niej teraz, po jakichś 7 latach latach. Może postawiłabym znak równości? Ostatnio natomiast wpadł mi w ręce "Powrót Niani" i ... tu jest już chyba tylko gorzej.
OdpowiedzUsuńCo do filmu - mam podobne odczucia - jest lepszy :)
Film miałam okazje obejrzeć, ale było to dość dawno. Tym razem jest to plus, ponieważ bede mogła przeczytać tę książke bez gryzienia sumienia :)
OdpowiedzUsuńkobe byrant shoes
OdpowiedzUsuńsupreme
nike dunks
fear of god
air jordan