niedziela, 30 listopada 2014

Czytelnicze plany na grudzień 2014

Tym razem chciałabym pokazać Wam książki, które planuję przeczytać w nadchodzącym miesiącu. Jest wśród nich biografia, romans, kryminał i między innymi zbiór opowiadań, więc mam nadzieję, że każdego czymś zainteresuję ;). Miłego oglądania!


poniedziałek, 24 listopada 2014

RECENZJA: "Romantyk Boży" (Stanisław Dziedzic)

TYTUŁ : "Romantyk Boży"
AUTOR: Stanisław Dziedzic
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo M
ROK WYDANIA: 2014
STRON: 331

STANISŁAW DZIEDZIC: Historyk literatury, publicysta, kulturoznawca, nauczyciel akademicki, od 2004r. dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Urzędzie Miasta Krakowa. W swoim dorobku twórczym posiada ponad tysiąc publikacji, w tym kilkaset o charakterze naukowym i popularnonaukowym, m.in. książki: "Kraków to jest wielka rzecz", "Serce Polski". Wspólnie z Tadeuszem Skoczkiem napisał m.in. "Teatr 38 w latach 1960-1972". Opracował i podał do druku niepublikowane wcześniej młodzieńcze wiersze Karola Wojtyły.

MOJA OPINIA: 
"Wierzę w Twój teatr i chciałbym go koniecznie współtworzyć, bo on byłby różny od wszystkich polskich i nie łamałby człowieka, ale podnosił i zapalał i nie psuł, ale przeanielał. (...) Możesz liczyć na mnie i na mój zapał."                                                                                                                                                                                                                                                           (z listu Karola Wojtyły do Mieczysława Kotlarczyka) 
Słowo poetyckie zajmowało istotne miejsce zarówno w życiu młodego, zafascynowanego teatrem Karola Wojtyły, jak i zasiadającego na Stolicy Piotrowej Jana Pawła II, który przyznawał mu niemalże mistyczne funkcje, zdolne udźwignąć treści, którym nie jest w stanie podołać język nauki. O miłości, jaką jeden z najwybitniejszych Polaków XX wieku darzył literaturę oraz o jego dramaturgicznych próbach okresu młodości, słyszał chyba każdy z nas. Czy jednak potrafimy powiedzieć na ten temat coś więcej? W naszych głowach pojawiają się co prawda hasła takie jak  m.in. "Teatr Rapsodyczny", jednak mało kto zna konkretne informacje na temat tej sfery życia Wojtyły. Kiedy usłyszałam o wydaniu "Romantyka Bożego", efektu wieloletniej pracy Stanisława Dziedzica, postanowiłam, że koniecznie muszę się z tą pozycją zapoznać, ponieważ ta "stronica" życiorysu Karola Wojtyły zawsze wzbudzała moje zainteresowanie.
"Śluby panieńskie" (premiera 27.02.1936 r.) Karol Wojtyła jako
Gustaw (trzeci od lewej)
Publikacja podzielona jest na cztery części. Z pierwszej z nich możemy dowiedzieć się o przemianach kulturowo-społecznych w Wadowicach pod koniec XIX oraz w pierwszej połowie XX wieku, co pozwala na lepsze zrozumienie wielu zaistniałych wówczas mechanizmów, które w pośredni lub bezpośredni sposób oddziaływały na życie rodziny Wojtyłów. Stanisław Dziedzic kreśli panoramę Wadowic uwzględniając w niej m.in. Emila Zegadłowicza, "Czartak" i teatralne Towarzystwo "Jagiellonka". Część druga - "W kręgu teatru słowa", przybliża czytelnikom działalność przede wszystkim Studia Teatralnego 39 oraz Teatru Rapsodycznego, z którymi związany był Karol Wojtyła. Autor publikacji przytacza również fragmenty listów wymienianych pomiędzy ich członkami, z których to możemy dowiedzieć się sporo na temat gry aktorskiej Wojtyły oraz emocji, jakie towarzyszyły wszystkim, gdy wychodził na scenę. 
"Monolog Bolesława Śmiałego Karol Wojtyła mówił wspaniale. Już w czasie prób słuchaliśmy go z podziwem i dreszczem grozy, ale owego pierwszolistopadowego wieczoru osiągnął najwspanialszy stopień ekspresji artystycznej. (...) Przedstawił te dramatyczne wydarzenia z tak pełnym zaangażowaniem, że wierzyło się każdemu słowu." (Danuta Michałowska)
 Karol Wojtyła jako ksiądz Robak z "Pana Tadeusza", Jasiek z "Wesela", Byk z "Kawalera księżycowego", czy też Gustaw ze "Ślubów panieńskich" to tylko niektóre z wielu wcieleń Papieża Polaka, które możemy poznać na kartach "Romantyka Bożego". 
W mieszkaniu Karola Wojtyły przy ul.Tynieckiej 10 odbywały
się często próby i spotkania aktorów konspiracyjnego Teatru
Rapsodycznego.
Stanisław Dziedzic przedstawia nam jednak Wojtyłę nie tylko jako bardzo dobrze zapowiadającego się aktora, ale również jako poetę i dramatopisarza. Kiedy i czym zadebiutował? Kto wywarł duży wpływ na jego twórczość? To najbardziej podstawowe pytania, na które odpowiedź znajdziemy w części trzeciej. Część czwarta - "Rapsodyk Słowa Odwiecznego", zwraca natomiast uwagę na działalność oratorską Jana Pawła II, w wymowny sposób świadczącą o jego umiejętnościach.
Podsumowując, na nieco ponad trzystu stronach Dziedzic maluje portret Wojtyły. Maluje go sprawnymi pociągnięciami pędzla, używając wielu odcieni. "Romantyk Boży" spodoba się zarówno osobom, które szukają rzetelnych, zgromadzonych w jednym miejscu informacji, jak i przeciętnym zjadaczom chleba, który podchodzą do tego typu publikacji bardzo ostrożnie ("Czy nie będę czuł się przytłoczony nadmiarem faktów?"). Pozycja napisana jest przystępnym językiem, więc jej czytanie będzie prawdziwą przyjemnością nawet dla osób niezorientowanych w idei, która przyświecała Teatrowi Rapsodycznemu. 

czwartek, 20 listopada 2014

RECENZJA: "Mały człowiek z wielkim psem" (Bożena Kraczkowska, Mariola Żylińska-Jestadt)

TYTUŁ : "Mały człowiek z wielkim psem"
AUTOR OPOWIADAŃ: Bożena Kraczkowska
ILUSTRACJE: Mariola Żylińska-Jestadt
WYDAWNICTWO: Pracownia Wydawnicza "ElSet"
ROK WYDANIA: 2014
STRON: 95

BOŻENA KRACZKOWSKA: Urodziła się w Świdniku k.Lublina. Mieszka i pracuje w Olsztynie. Z wykształcenia jest muzykiem i dziennikarzem. Na co dzień pracuje jako redaktor w "Gazecie Olsztyńskiej". W wolnych chwilach pisze wiersze, prozę, bajki dla dzieci, fotografuje, a także tworzy teksty piosenek i... śpiewa. Wydała m.in. tomik poezji "Da się żyć" (2011), autorską płytę CD "Wystarczy mnie lubić" (2011), powieść dla dzieci i młodzieży "Purpurowe Gniazdo" (2014). Jest autorką tekstów piosenek znajdujących się w repertuarach Maryli Rodowicz i Cezarego Makiewicza. Jej piosenka "Dziewczyna z granatem" promuje serial TVP "Czas honoru - Powstanie". Prowadzi blog "Malachitowy Las" (KLIK).



MARIOLA ŻYLIŃSKA-JESTADT: Urodziła się w Gdańsku,jest absolwentką Wydziału Artystycznego na kierunku Wychowanie Plastyczne w olsztyńskiej WSP. Jej prace znajdują się w galeriach i zbiorach prywatnych w Polsce, Japonii, Szwecji, Danii, Szwajcarii, USA, Niemczech. W dorobku artystycznym ma kilkadziesiąt wystaw indywidualnych i udział w kilkunastu zbiorowych.



MOJA OPINIA: Może to i dziwne, że siedzę z laptopem na kolanach, w otoczeniu zdających się sięgać do samego nieba brzóz, ale chyba każdy niejednokrotnie w swoim życiu odniósł wrażenie, że właśnie w takich miejscach do naszych głów wpadają najbardziej szalone pomysły. Szalone? Jak to?! Przecież kiedy spacerujemy wydają się być całkowicie realne. Wątpić w ich powodzenie zaczynamy dopiero wtedy, gdy wrócimy do domu…
Jak mogłam się ostatnio przekonać (na szczęście!), ludzie dzielą się na dwie grupy. Pierwszą tworzą ci, którzy nie chcą pamiętać o tym, co leśne duszki „wkładają” im do głów podczas spacerów, natomiast drugą tacy, którzy wychodząc z lasu myślą sobie – „Właściwie dlaczego nie.” – i zaczynają działać. Tak zrobiła pani Bożena Kraczkowska. Na pomysł zrealizowania projektu „Mały człowiek z wielkim psem” wpadła w lesie. No właśnie. Wpadła i wcale na tym nie poprzestała… Rozpoczęła jego realizację. Spotkała się z olsztyńską malarką Mariolą Żylińską-Jestadt i w taki oto sposób, kroczek po kroczku projekt zaczął nabierać wyraźniejszych kształtów.
„Mały człowiek z wielkim psem” to o wiele więcej niż zwyczajny zbiorek opowiadań, do czytania których przywykliśmy. Nie tylko dlatego, że projekt składa się z trzech „elementów” – wspomnianych opowiadań, inspirowanych nimi obrazów tworzących „Galerię Małego Człowieka” oraz singla „Blues na drugą stronę”. Przede wszystkim jest to niezwykle ciekawe połączenie, które potrafi zaskoczyć. Zaskoczyć nie tylko tematem, ale również sposobem jego realizacji.
Na publikację składa się dziewięć opowiadań, jednak to właśnie tytułowe wysuwa się na plan pierwszy, nadając pewien ton pozostałym. Na jego kartach poznajemy historię młodej, uzdolnionej artystycznie dziewczyny, której życie osobiste jest dla czytelników tak zaskakujące, że aż ciężko je sobie wyobrazić. Cały zbiór stanowi próbę opisu samego procesu tworzenia, z którym właściwie każdego dnia musi mierzyć się artysta. Artysta, czyli każda żywa istota kreująca „tu i teraz”.

„Ze szczytu spływał łagodny fiolet. Swobodnie rozdzielał się na mniejsze strugi i trzydzieści centymetrów niżej z morderczą siłą wbijał się w czerń. Po drodze rozwalił trzy niebieskie arbuzy i, zasysając tę rozwaloną wcześniej czerń, zatracił przyzwoite granice kolorów.”

Nie uważam się za znawczynię współczesnego malarstwa, dlatego nie będę rozwodziła się ani nad precyzją pociągnięć pędzla pani Marioli Żylińskiej-Jestadt, ani nad jej techniką, bo najzwyczajniej w świecie się na tym nie znam. Mogę jedynie odwołać się do emocji, jakie obrazy ilustrujące opowiadania tworzące zbiór we mnie wzbudziły. Początkowo odczułam niepokój, spowodowany być może nagromadzeniem kolorów i ujęciem bohaterów opisanych historii, którzy z tej palety barw się wyłaniają. „Galerię Małego Człowieka” tworzą obrazy z jednej strony, jak już wspomniałam przed chwilą, niepokojące, niosące ze sobą chorą fascynację, a z drugiej dziwną, wręcz szaleńczą radość z tworzenia.
Podczas czytania opisanych przez autorkę historii bardzo poważnie zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy w ogóle można nazywać je opowiadaniami. Pani Bożena Kraczkowska balansuje na granicy pomiędzy światem prozy, a światem poezji, co chyba najbardziej podobało mi się w historiach „Drwale” oraz „Ślimaka wszechświat cały”. 
Myślę, że „Mały człowiek z wielkim psem” może zainteresować każdego, kto lubi odkrywać nowe możliwości, jakie skrywają w sobie słowa. Cały zbiorek czyta się tak dobrze, że trzeba mieć bardzo silną wolę, aby odłożyć go choćby na chwilę. Na sam koniec zostawiam Was z wierszem, który pojawia się na kartach książki…
 „On idzie – idę.
On stoi – stoję.
On znika – jestem. Bez cienia. 


czwartek, 13 listopada 2014

Ogromny stosik książek "z duszą"


Jeżeli zaglądacie do mnie już od dłuższego czasu, to z pewnością wiecie, że kocham stare książki. Chyba największą radość sprawia mi odnalezienie na ich kartach czyichś zapisków. Jeżeli jesteście ciekawi jakie książki "z duszą" udało mi się kupić tym razem, to zachęcam do oglądania filmiku :). 



wtorek, 11 listopada 2014

RECENZJA: "Niemoralna gra" (Jolanta Kosowska)

TYTUŁ POLSKI: "Niemoralna gra"
AUTOR: Jolanta Kosowska
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2014
STRON: 335

OPIS WYDAWCY: Konrad, nauczyciel etyki zawodowej na jednej z medycznych uczelni, dyżuruje za kolegę w studenckim telefonie zaufania. Jedna przerwana w pół słowa rozmowa zmienia nieoczekiwanie jego dotychczasowe życie. Odnalezienie rozmówczyni staje się jego jedynym celem, wypełnia dni, spędza sen z powiek, pochłania całą energię. Zaczyna się wyścig z czasem. Życie nabiera tempa. Dni pędzą jak oszalałe. Wydarzenie goni wydarzenie. Wszystko wymyka się spod kontroli. Nic już nie układa się w logiczną całość... Konrad niepostrzeżenie daje się wciągnąć w zastawioną na niego pułapkę.

MOJA OPINIA:


sobota, 8 listopada 2014

Wygraj powieść M.A. Trzeciak "Bliżej Dalej" - KONKURS !!!


Kilka miesięcy temu mogliście obejrzeć moją wideorecenzję powieści M.A. Trzeciak pt. "Bliżej Dalej", a ostatnio przeczytać wywiad z autorką tej przesiąkniętej realizmem magicznym historii. Jeżeli uważacie, że twórczość M.A. Trzeciak mogłaby się Wam spodobać, to mam dla Was bardzo dobrą wiadomość. Wraz z autorką chciałabym zaprosić Was do wzięcia udziału w konkursie, w którym będziecie mogli wygrać EGZEMPLARZ POWIEŚCI "BLIŻEJ DALEJ"! (najprawdopodobniej z autografem!)


MOJA WIDEORECENZJA: KLIK
WYWIAD Z M.A. TRZECIAK: KLIK

OPIS WYDAWCY: Tajemnicza śmierć ojca łączy trzy przyrodnie siostry, które nie widziały się ze sobą od lat. Tworzą wybuchową mieszankę - Rita jest rozpitą perkusistką, Matylda weganką udzielającą się społecznie, a Stella cierpi na chroniczną bezsenność. Siostry spotykają się w wielkim, niezwykłym domu swojej ciotki - pełnym wspomnień z dzieciństwa i niewypowiedzianych sekretów. Okazuje się, że czeka je zadanie, które wymaga współpracy i odnalezienia tajemnej siły, które wszystkie trzy posiadają. Wyruszają w podróż, by odkryć tajemnice swojej przeszłości oraz przyszłości. Siostry zrozumieją, że łączy je coś więcej, niż tylko więzy krwi, a życie ich wszystkich zawiśnie na włosku, jeśli nie zaczną ufać swojej pradawnej intuicji..                   

ZASADY KONKURSU:

  • W konkursie może wziąć udział każdy, kto ma na to ochotę. 
  • Konkurs trwa od dzisiaj (8.11.2014r.) do soboty (15.11.2014r.), do północy.
  • Aby wziąć udział w konkursie, należy odpowiedzieć na poniższe pytanie konkursowe:

"Co jest BLIŻEJ, a co DALEJ? I dlaczego?" (ilość znaków nieograniczona) 


  • Odpowiedź należy zostawić w formie komentarza pod tym postem. W komentarzu dodatkowo musi znaleźć się Wasze Imię/Nick oraz adres e-mail, na który wysłana zostanie informacja o ewentualnej wygranej.
  • Egzemplarz książki powędruje do osoby, której odpowiedź na pytanie konkursowe uznam za najciekawszą.
  • Wyniki konkursu zostaną ogłoszone w piątek 21.11.2014r. na moim blogu, na moim profilu na fb (KLIK), na blogu autorki powieści (KLIK) oraz na profilu "Najprawdziwszej Fikcji" na fb (KLIK). Zwycięzca zostanie powiadomiony o wygranej także mailowo.
  • Konkurs organizowany jest równocześnie także na blogach "Subiektywnie o książkach" (KLIK) oraz "Recenzje optymisty" (KLIK). Udział w konkursie można wziąć tylko na jednym z trzech organizujących go blogów. Jedna osoba może udzielić tylko jednej odpowiedzi.

POWODZENIA!!!


sobota, 1 listopada 2014

WYWIAD Z MARTĄ TRZECIAK ("Inframundo", "Bliżej Dalej")


Podczas 18. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie miałam okazję spotkać się z jedną z moich ulubionych pisarek młodego pokolenia, czyli z Martą Trzeciak. Byłam pewna, że ktoś, kto tworzy tak oryginalne historie, jak te spisane na kartach powieści "Inframundo" oraz "Bliżej Dalej", nie może być przeciętną osobą. Nie pomyliłam się! Jeżeli wciąż nie mieliście okazji zapoznać się z jej twórczością, to serdecznie do tego zachęcam! Warto.


O MARCIE TRZECIAK: Pisarz, naukowiec, refleksyjny żartowniś. Pracowała w fastfoodzie, leczyła zwierzęta w ZOO, sprzedawała gazety, badała mięso w rzeźni. Obecnie prowadzi warsztaty kreatywnego pisania i myślenia, robi doktorat na międzywydziałowych studiach, pisze w nurcie realizmu magicznego. Stypendystka Stypendium Kulturalnego Miasta Gdańska 2013.

BLOG AUTORKI: http://matrzeciak.blogspot.com/

MOJA RELACJA Z TARGÓW KSIĄŻKI: KLIK



Esa: W 2012 roku polscy czytelnicy otrzymali szansę zapoznania się z Pani twórczością. Na rynku wydawniczym pojawiła się wówczas powieść o tajemniczym tytule „Inframundo”, której jest Pani autorką . Kilka miesięcy temu, dzięki książce „Bliżej Dalej”, mogliśmy po raz kolejny przenieść się do niesamowitego świata, w którym to, co wysnute z marzeń i snów miesza się z tym, co prawdziwe. Skąd wzięła się u Pani potrzeba pisania?
Marta Trzeciak: To nawet nie jest potrzeba. To przymus. Absolutny przymus. Po prostu nie da się inaczej. Piszę właściwie odkąd pamiętam. Kiedy miałam siedem lat tworzyłam różne historyjki o pieskach i kotkach. O wszystkim tym, co mnie wtedy interesowało. Później próbowałam nie pisać, ale okazało się, że nie potrafię od tego uciec. Chyba nie przesadzę jeżeli powiem, że to jest silniejsze ode mnie. W mojej głowie rodzi się jakiś pomysł i nie daje mi usiedzieć spokojnie w jednym miejscu. Domaga się przelania na papier. Generalnie najpierw pojawia się bohater, a dopiero później wokół niego powstaje cała historia. W przypadku „Bliżej Dalej” taką bohaterką była Rita, która bardzo mocno kopnęła mnie w głowę. W jakiś sposób to wszystko jest niezależne ode mnie.
Esa: Wydaje mi się, że Rita jest jedną z bardziej wyrazistych postaci powieści.
Marta Trzeciak: Tak. To prawda. Co ciekawe jest to bohaterka, która wśród czytelników budzi mieszane uczucia. Wiadomo, że jest troszeczkę przerysowana, ale taki był mój cel. Chciałam pokazać, że głęboko w środku, pod płaszczem silnej, niezależnej kobiety kryje się krucha, zagubiona osoba.
Esa: Bohaterowie Pani książek są bardzo… ekscentryczni, nietuzinkowi, oryginalni. Rozumiem, że w życiu codziennym również otacza się Pani takimi osobami?
Marta Trzeciak: Muszę przyznać, że tak jest (śmiech). Wiadomo, że w jakiś sposób wszystko, co spotyka nas w życiu, wpływa na naszą twórczość. Oczywiście nie jest tak, że spotykam człowieka i myślę sobie – „Opiszę go! Będzie jednym z bohaterów mojej książki!”. Prawdę mówiąc to byłoby przerażające i nie wiem, czy ktokolwiek chciałby mnie znać!  Tym bardziej, że ostatnio zdałam sobie sprawę z tego, że wszyscy moi bohaterowie mają jakiegoś bzika. Niby wszystko jest z nimi w porządku, ale jednak w pewnym momencie uświadamiamy sobie, że nie do końca.
Esa: No właśnie. Opisywane przez Panią historie sprawiają, że zaczynamy zastanawiać się, czy wydarzenia o których czytamy należą do świata jawy, czy może raczej bliżej im do świata snu. Podobne dylematy dotyczą bohaterów. Adalena nie jest typową, zdradzaną żoną do modelu której zdążyliśmy przywyknąć. Pod swój dach przyjmuje kochanki męża. Co więcej - pociesza je!
Marta Trzeciak: To, co Pani mówi jest bardzo ciekawe. Część czytelników „Bliżej Dalej” twierdzi, że Adalena to ich ulubiona bohaterka. Właśnie dlatego, że jest taka… zaskakująca. Inni natomiast przyznają się, że nie mogą jej słuchać, że wydaje się  im taka „rozlazła”. Nie potrafią zrozumieć jak Adalena może na to  pozwalać, bo przecież powinna wyrzucić te kobiety za drzwi! Dobrze jest być zdrowym i mieć wszystko na swoim miejscu, ale prawda jest taka, że dopiero anomalie sprawiają, że robi się interesująco. Wydaje mi się, że podobnie jest z książką. Przynajmniej z moimi książkami. Zachowuję pewne prawidła, które od zarania dziejów rządzą światem, jednak nie boję się wychodzić poza nie. Kiedy patrzymy na idących chodnikiem ludzi, to wydaje nam się,  że wszyscy oni są do siebie w jakimś stopniu podobni. Są normalni. Kiedy spędzimy z nimi trochę więcej czasu, to zaczynamy dostrzegać, że niektóre z ich zachowań są… dziwne, wręcz denerwujące. Paradoksalnie dopiero wtedy jesteśmy w stanie ich pokochać. Fascynują nas w drugim człowieku właśnie takie anomalie. Zarówno w „Inframundo”, jak i w „Bliżej Dalej” jest ich sporo.
Esa: Rzeczywiście. Greta, którą mogliśmy poznać na kartach powieści „Inframundo” rozmawia z bohaterami starych filmów, a Rita, Stella i Matylda z „Bliżej Dalej” nie tworzą typowej rodziny. Anomalią jest również ich ojciec…
Marta Trzeciak: To prawda, ale każdy ma swoje ulubione momenty. Nie zdradzajmy czytelnikom zbyt wiele… W każdym razie na kartach moich książek pojawiają się bohaterowie, którym jesteśmy w stanie wybaczyć całe zło. Właśnie dlatego, że są tak… niezwykli. Wydaje mi się, że ludzie, którzy mają jakieś tam zboczenia, są ciekawsi.
Esa: Historie opisane w Pani książkach nie są „typowe”. Zaskakują. Pewnie pojawiają się na ich temat również negatywne opinie…
Marta Trzeciak: Oczywiście, że tak. Proszę spróbować wyobrazić sobie, że zakłada Pani na pogrzeb czerwoną sukienkę. Nie obchodzą Panią w tym momencie normy społeczne czy opinie cioć i babć. Robi to Pani dla tego nieboszczyka. Podobnie jest z pisaniem książki. Wbrew pozorom negatywne opinie mnie cieszą, bo są znakiem, że danego człowieka zainteresowałam, zmusiłam do myślenia. Zna Pani filmy Davida Lyncha? Można je kochać, albo nienawidzić. Ja jego filmy kocham, co nie oznacza, że wszystkie mi się podobają.
Esa: Ma Pani swojego mistrza? Pisarza, który oddziałuje na Pani twórczość?
Marta Trzeciak: Mam kogoś takiego, ale nawet nie śmiem określać go mianem swojego mistrza. To Gabriel Garcia Marquez. Nie staram się naśladować sposobu, w jaki pisze, bo każdy robi to trochę inaczej. Mam jego książki w swojej biblioteczce, ale nie stawiam ich obok moich własnych. Ludzie dzielą się na tych, którzy przepadają za jego powieścią „Sto lat samotności” oraz na takich, którzy nie rozumieją jej fenomenu. Według mnie ta książka jest nudna, ale zarazem  właśnie fenomenalna.  Marquez pisze w nurcie realizmu magicznego. Nigdy nie stara się wszystkiego wyjaśniać. Pozostawia dużo miejsca na domysły…
Esa: Realizm magiczny. Pani również pisze w tym nurcie.
Marta Trzeciak: To nie jest tak, że kiedy zabierałam się do pisania mojej debiutanckiej powieści, to pomyślałam sobie – „Ta książka będzie utrzymana w nurcie realizmu magicznego”. Na dobrą sprawę dopiero niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że piszę w jakimś nurcie…
Esa: Skoro jesteśmy przy pisaniu… Ostatnio przeczytałam, że Marek Krajewski wstaje o szóstej rano i głośno czyta to, co napisał poprzedniego dnia, ponieważ dzięki temu łatwiej wchodzi w rytm powieści. Po sześciu godzinach, choćby był w połowie zdania, przerywa pisanie. Jak to wygląda u Pani?
Marta Trzeciak: U mnie wygląda to zupełnie inaczej. Pisać w taki sposób, w jaki robi to pan Krajewski chyba nie dałabym rady. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś jest bardziej… konkretny, to u niego coś takiego się sprawdza, ale w moim przypadku pisanie podlega silnym emocjom. Jeżeli czuję, że w mojej głowie narodziła się jakaś historia, to ją zapisuję. Jeżeli nie, to nie. Najlepiej pisze mi się pierwszą stronę, bo wtedy mam najwięcej pomysłów.
Esa: Im więcej pomysłów, tym pisanie robi się coraz bardziej niebezpieczne…
Marta Trzeciak: Coś w tym jest. Nawet jeżeli pomysły rozsadzają mi głowę, to muszę pamiętać o tym, że czytelnik o większości z nich pewnie nigdy się nie dowie. Często myślę sobie – „A może lepiej będzie napisać o tym później? Czy może jednak w tym miejscu?”. Nie robię tak, że siadam do pisania książki dopiero wtedy, kiedy mam kompletny pomysł. Może dlatego bohaterowie moich powieści tak często mnie zaskakują… Mówią mi – „Zrób tak.” i nie mam wyjścia. Każda z moich książek wygląda zupełnie inaczej, niż ją sobie zaplanowałam.
Esa: Kiedy zaczynasz pisać, to musisz mieć absolutną ciszę, czy jesteś w stanie tworzyć nowe historie na przykład w jakiejś knajpce?
Marta Trzeciak: Zdecydowanie bardziej wolę tłok, ale przyznam, że to wymagało wyćwiczenia. „Inframundo” zaczęłam pisać jeszcze kiedy byłam na studiach. Wtedy najchętniej zamykałam się w pokoju i nie daj Boże, kiedy ktoś do niego wszedł! Teraz nie mam z tym problemu. Mogę w takich warunkach pracować. Lubię usiąść w jakiejś knajpce i popisać.
Esa: Jak reagowali Pani znajomi, kiedy dowiedzieli się, że zamierza Pani wydać książkę?
Marta Trzeciak: Mówili: „Co? Książkę? Aaaa dobra – to Trzeciak. Niech sobie pisze…”. Pisałam właściwie od zawsze. Odkąd pamiętam coś tam sobie bazgrałam, więc w jakimś stopniu wszyscy się do tego przyzwyczaili.
Esa: Jak to jest w Polsce z wydaniem książki, jeżeli ktoś jest kompletnie nieznany?
Marta Trzeciak: Zależy, co jest dla takiej osoby celem. Wydanie książki to dopiero połowa drogi. To jest w zasadzie początek drogi. Nasze czasy dają dużo możliwości, ale jednocześnie bardzo wszystko utrudniają. Jeżeli chce się, żeby książka była czytana, to trzeba nad dotarciem do potencjalnych czytelników pracować. Jasne, że zdarza się, że ktoś coś wyda i nagle stanie się popularny. Debiut roku i tak dalej, ale jednak to pojedyncze przypadki. W każdym razie trzeba starać się być coraz lepszym w tym, w czym się dobrze czuje. Nie ma dwóch takich samych pisarzy. Ktoś może myśleć inaczej niż ja, ale nie oznacza to, że jest gorszy.
Esa: Na okładkach „Inframundo” oraz „Bliżej Dalej”  figuruje Pani jako M.A. Trzeciak. Dlaczego nie Marta Alicja Trzeciak?
Marta Trzeciak: Po imieniu mówią mi osoby, które mnie nie znają. Moi bliscy zwracają się do mnie właśnie po nazwisku. Trzeciak to, Trzeciak tamto. Kiedy miałam wydać książkę, niewiele zastanawiając się podpisałam się… Trzeciak. Po jakimś czasie doszłam jednak do wniosku, że wygląda to trochę dziwnie. Stąd to „M.A.”. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że często czytelnicy zastanawiają się, czy jestem kobietą, czy mężczyzną, ale sama się o to prosiłam…
Esa: To pasuje do opisywanego przez Panią świata, który jest przecież bardzo tajemniczy. Mam nadzieję, że każda kolejna wydana przez Panią książka zyska sobie jeszcze szersze grono czytelników, a nasza rozmowa zachęci tych, którzy jeszcze Pani książek nie mieli okazji przeczytać, do nadrobienia zaległości.

Marta Trzeciak: Również mam taką nadzieję! :)

Poniżej zamieszczam linki do moich wideorecenzji powieści Pani Marty Trzeciak - "Inframundo" oraz "Bliżej dalej" :).