Tytuł oryginalny: "Live and let die"
Tytuł polski: "Żyj i pozwól umrzeć"
Cykl wydawniczy: James Bond 007 / tom II
Pierwsze wydanie: 1954
Pierwsze wydanie polskie: 1991
Moje wydanie: 2008
Stron: 240
Autor: Ian Fleming - jeżeli chcesz dowiedzieć się o nim czegoś więcej, kliknij
TUTAJ.
Treść: Piękna, przepowiadająca przyszłość Solitaire jest więźniem (i narzędziem) Pana Byka - mistrza strachu, artysty zbrodni i Barona Śmierci religii voodoo. James Bond nie ma jednak czasu na przesądy, wie bowiem, że Byk jest również najlepszym agentem Smiersz. Co więcej, 007 uświadomił sobie - tropiąc go od jazzowych klubów Harlemu aż po wyspy Karaibów - że Pan Byk jest także najgroźniejszym przeciwnikiem, z jakim kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć.
|
Ian Fleming |
Według Esy: Książka grzecznie czekała na mojej półce już od dłuższego czasu, aż wreszcie nadeszła pora, żeby ją przeczytać :) Do tej pory Jamesa Bonda znałam tylko i wyłącznie ze starszych i nowszych filmów o jego przygodach, dlatego z prawdziwym zainteresowaniem sięgnęłam po powieść - w końcu nie ma to jak po całym tygodniu pracy wypocząć w towarzystwie agenta 007. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że przynajmniej ta część przygód Jamesa Bonda nie spełniła moich oczekiwań...
Byłam przekonana, że skoro książka liczy 240 stron, będzie się ją czytało bardzo przyjemnie i... szybko, a rosnące napięcie nie pozwoli mi się od niej oderwać... Cóż... Nic bardziej mylnego. "Żyj i pozwól umrzeć" udało mi się przeczytać tak szybko tylko dlatego, że postawiłam sobie za cel skończyć ją w jedno popołudnie. Gdyby nie to, pewnie męczyłabym ją troszkę dłużej. Początkowo książka zapowiadała się na ciekawą, ale z każdą kolejną stroną czułam się coraz bardziej rozczarowana - nie trzymała mnie w napięciu, a cała akcja w moim odczuciu była za bardzo "rozciągnięta". Może nie jestem do końca obiektywna, bo lata oglądania filmów o agencie 007 robią swoje, jednak z całą pewnością nie jest to pozycja, którą będę pamiętała latami :) Ot - całkiem przeciętna książeczka, w której próźno szukać świetnego klimatu.
Nie chciałabym jednoznacznie przekreślać książki, bo wiem, że z całą pewnością znajdą się osoby, które w serii o Jamesie Bondzie się zakochają :) Jeżeli o mnie chodzi, to chyba jednak pozostanę przy filmach, a akurat tą serię sobie odpuszczę - być może inne książki o przygodach agenta 007 są lepsze, jednak na dzień dzisiejszy nie mam ochoty tego sprawdzać. Troszkę się zawiodłam :)
Mieliście okazję zapoznać się z książkami Iana Fleminga?
Ja jakoś nie mogę przekonać się do Bonda. Ani w wersji pisanej, ani w wersji filmowej :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie przepadam za Bondem, więc raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńJa również nie przepadam za tą postacią i nie mam ochoty na książki, w których ona występuje.
UsuńZ Bondem mam mało doświadczeń i niech tak na razie zostanie :)
OdpowiedzUsuńTakie książki akcji jakoś nie przyciągają mnie. Wolę film jak już :)
OdpowiedzUsuńA ja z Bondem nie mam żadnego doświadczenia - ani z filmami, ani z książkami :P
OdpowiedzUsuńE tam, nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji:)
OdpowiedzUsuńZ Jamesem Bondem nie miałam zbyt wiele do czynienia, oglądałam "Skyfall" i chyba urywki kilku starszych filmów. Książek o nim nie czytałam, jednak jakiś czas temu dostałam "Casino Royale" po angielsku (w uproszczonej formie) i planuję ją przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji, ale mam w planach:)
OdpowiedzUsuńOj tak, Bond w wersji książkowej znacznie odbiega od filmowych wersji. Warto jednak mieć porównanie, zatem dobrze się stało, że przebrnęłaś przez lekturę
OdpowiedzUsuńZa Bondem jakoś nigdy nie przepadałam aż tak bardzo, może dlatego, że również nie ogladałam zbyt wielu filmów, a trafiłam na te trochę gorsze... Zazwyczaj wolałam oglądać Indianę Jonesa albo Jackie Chana XD Więc z tego faktu raczej nie sięgnę po tą pozycję.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny blog, nie wiem dlaczego tu wcześniej nie trafiłam. xD Dziękuję za odwiedzenie mojego. Ja z przyjemnością będę śledziła twoje posty. :)
Pozdrawiam!
Hej, dzięki za komentarz na moim blogu...
OdpowiedzUsuńJakoś jeszcze nie miałem okazji czytać książek Iana Fleminga, więc za bardzo się w tym temacie wypowiedzieć nie mogę , ale za to uwielbiam ekranizację "Jamesa Bonda" , zwłaszcza te z najnowszymi przygodami,
Pozdrawiam
Ja niestety nie należę do zwolenników Bonda. Nie lubię filmów, nie lubię książek... Jedna stoi u mnie na półce - dostałam w prezencie, ale niestety nie doczeka się tego, abym ją przeczytała :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja niestety nie przepadam za Bondem, wstyd się przyznać, ale nie wiedziałam nawet, że filmy kręcone są na podstawie książek. Boże, co za kompromitacja :D. Może sięgnęłabym po którąś z powieści o Jamesie Bondzie, żeby przekonać się do filmu. Jednak skoro piszesz, że się zawiodłaś, to tym bardziej sobie odpuszczę przygody z tym panem ;p.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój blog, cieszę się że mnie odwiedziłaś, bo miałam okazję na niego trafić. Obserwuję więc, aby nie pominąć nowych postów ;).
Pozdrawiam, Magda.
Dla mnie filmowy Bond to zawsze było kino akcji klasy B, tyle że z wysokim budżetem. Dlatego też w ogóle nie mam ochoty na książkowe przygody Jamesa :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam czytać ani oglądać przygód agenta 007. Byłam wtedy dzieckiem, kiedy ta postać zyskała rozgłos, ale nie czułam żadnej fascynacji z nią związanej i mimo upływ czasu w dalszym ciągu tak jest, że nie trawię nic, co jest związane z Jamesem Bondem.
OdpowiedzUsuń迷你觀塘儲存庫虛擬九龍儲存庫伺服器中國種類服務器虛擬申請商務荃灣信箱服務器托管申請
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic o Bandzie, ale też niespecjalnie mam na to ochotę ;-)
OdpowiedzUsuń