Tytuł oryginalny: "The Castle of Otranto"
Pierwsze wydanie: 1764r.
Pierwsze wydanie polskie: 1974r. (pytam - "Dlaczego tak późno!" :o )
Stron: 108 (właśnie dlatego idealnie nadaje się na jeden burzowy, letni wieczór) ^^
Autor: Horace Walpole - jeżeli chcesz dowiedzieć się o nim czegoś więcej, kliknij TUTAJ.
Treść: Napiszę krótko, bo nie chciałabym przez przypadek zdradzić zbyt wiele, tym samym odbierając przyjemność lektury innym :)
Niezwykle apodyktyczny książę Manfred wraz z rodziną bezprawnie zamieszkuje stary, pełen tajemniczych zakamarków gotycki zamek. Akcja powieści rozpoczyna się w dniu ślubu zaledwie piętnastoletniego Konrada - syna Manfreda. Sama uroczystość nie dochodzi jednak do skutku, ponieważ... młody książę zostaje zmiażdżony przez spadający z nieba szyszak (chełm), należący do ostatniego prawowitego dziedzica zamku - zmarłego Alonza Dobrego... ;) No cóż... bywa :) Niespodziewane, wprawiające w zdumienie wydarzenie dość szybko zostaje powiązane z niejasną przepowiednią: "Dobra i zamek Otranto przestaną należeć do rodu, który je posiada, gdy prawy właściciel wyrośnie zbyt wielki, aby mógł w nim mieszkać". Książę Manfred wpada na genialny pomysł - aby uratować ród, sam ożeni się z wybranką, pierwotnie przeznaczoną dla syna. Sprawa nie jest jednak taka prosta...
Według Esy: Muszę przyznać, że szukanie "Zamczyska..." na półce w bibliotece zajęło mi sporo czasu... Nie dlatego, że ktoś odłożył ją w złe miejsce. Po prostu byłam przekonana, że powieść musi liczyć sobie przynajmniej kilkaset stron :) A tutaj taka niespodzianka - chudzinka wciśnięta pomiędzy grubsze koleżanki :) Szczerze mówiąc do tej pory nie mogę się z tym oswoić... :) Kiedy skończyłam czytanie, miałam nieodparte wrażenie, że Horace Walpole stworzył zaledwie szkic, który miał zostać odpowiednio rozbudowany, jednak kiedy przeczytałam posłowie, moje zdanie na ten temat zmieniło się o 180 stopni. Jak się dowiedziałam, autor był absolutnym prekursorem powieści gotyckiej na świecie! "Zamczysko w Otranto" utorowało drogę późniejszym "romansom grozy" pióra Anny Radcliffe oraz stało się inspiracją m. in. dla "Ivenhoe'a" Waltera Scotta, a także E. A. Poe. Dzięki powieści Walpole'a określenie "gotycki" zaczęło być utożsamiane ze światem nadprzyrodzonym i obecną w nim grozą, której przeżywanie wkrótce stało się dla publiczności czymś w rodzaju katharsis :)
Niestety na taka pozycje z pewnoscia nie mam ochoty, nie kreca mnie takie tamety.
OdpowiedzUsuńNieźle porąbana fabuła + mroczny klimat starego zamczyska + mała objętość (nie zmarnuję zbyt wiele życia, jeżeli jednak książka mi się nie spodoba) - nabrałam ogromnej ochoty na czytanie :D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nic o tej książce - moze kiedyś, kiedy będe miała ochotę na coś ambitniejszego ;)
OdpowiedzUsuńSprawdziłam i ta książka jest w mojej bibliotece, więc pewnie sobie ją wypożyczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Nie jestem przekonana do tej książki.
OdpowiedzUsuńDopiero co znalazłam Twojego bloga... i już recenzja książki, którą od dawna mam na oku. Dzięki za recenzję, teraz z pewnością po nią sięgnę. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią bym przeczytała, nie wiedziałam, że zainteresuje mnie kiedyś książka wydana przed moim urodzeniem :D
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
Świetnie to opisałaś! Aż mam chęć po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńA książeczkę oczywiście dopisuję do wyzwania i życzę jeszcze więcej przeczytanych ciekawych lektur :)
Pozdrawiam :)
Czytałam ostatnio i rzeczywiście, zamiast straszyć bawi :-D
OdpowiedzUsuńgoyard
OdpowiedzUsuńkevin durant shoes
kyrie 6 shoes