TYTUŁ: "Smutku nie cenią w Neapolu"
AUTOR: Dorota Ceran
WYDAWNICTWO: Novae Res
ROK WYDANIA: 2015
STRON: 179
DOROTA CERAN: Wychowała się, mieszka i pracuje w Łodzi, gdzie ukończyła studia filologiczne na Uniwersytecie Łódzkim. Z uczelnią związana jest nadal jako wykładowca. Od wielu lat współpracuje z Łódzkim Ośrodkiem Telewizji Polskiej jako dziennikarz.
MOJA OPINIA:
Co łączy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Henryka
Sienkiewicza i Juliusza Słowackiego? Oczywiście Neapol! Wiosna zbliża się
wielkimi krokami, więc może zastanawiając się nad celem majówkowego bądź
wakacyjnego wyjazdu weźmiecie pod uwagę właśnie to urocze, położone u podnóża
drzemiącego wulkanu, miasto? W 1884 roku odwiedził je Henryk Sienkiewicz i
między innymi tutaj pracował nad powieścią „Quo Vadis”. Neapol oczarował
również Juliusza Słowackiego, który w korespondencji do matki z 1836 roku
opisuje swój wymarzony, biały domek u podnóży Wezuwiusza – wulkanu, który ponad
tysiąc siedemset lat wcześniej zniszczył Pompeje, Herkulanum i Stabie. Opowiadając
o Neapolu nie sposób przemilczeć również tego, że przez czterdzieści pięć lat
właśnie tutaj, w domu przy Villa Ruffo, mieszkał i pracował autor „Innego
świata”, czyli Gustaw Herling-Grudziński. Czujecie się zaintrygowani? Wobec
tego musicie wiedzieć, że to dopiero początek atrakcji, jakie oferuje Wam to
czarujące miasto.
Nie przepadam za czytaniem „suchych”, pozbawionych
duszy, przewodników. Niestety, przynajmniej w moim przypadku, na efekt takiego
postępowania nie trzeba długo czekać – chcąc dojść do miejsca A, trafiam do
miejsca B, a jeżeli nawet udaje mi się trafić do wspomnianego miejsca A, to okazuje
się, że… akurat tego dnia jest już zamknięte… Jeżeli również macie problem z
wcześniejszym zaglądaniem do przewodników, a w najbliższym czasie wybieracie
się właśnie do Neapolu, to jesteście prawdziwymi szczęściarzami! Możecie
sięgnąć po połączenie przepełnionej anegdotkami opowieści o tym niezwykłym
mieście oraz przewodnika, czyli po książkę „Smutku nie cenią w Neapolu” autorstwa
Doroty Ceran. Choć nie jest to pozycja pozbawiona drobnych „usterek”, to jednak
z całą pewnością warto zwrócić na nią uwagę wybierając się do stolicy Kampanii.
Autorka Neapol
opisuje w bardzo przystępny sposób, więc książkę połyka się w jedno popołudnie.
Wbrew pozorom Dorota Ceran nie stara się pokazać miasta wyłącznie od dobrej,
czystej strony. Już w pierwszym rozdziale odpowiada na sakramentalne pytanie
zadawane przy okazji rozmów właśnie o Neapolu: „A śmieci?”.
„(…) opowiedzmy o śmieciach od razu na początku, miejmy je z głowy i
więcej do tego nie wracajmy. (…) Ulice pełne odpadów sąsiadują z rejonami
czyściutkimi i wystarczy już nie tylko przejść przez jezdnię, wystarczy
odwrócić głowę, by zobaczyć dwa różne światy funkcjonujące obok siebie w
idealnej zgodzie.”
Neapol to
oczywiście nie tylko śmieci, ale przede wszystkim robiące ogromne wrażenie
kościoły, światowej sławy muzea i przepełnione magią uliczki. Być może dzięki
Dorocie Ceran obejrzycie nie tylko kapliczki (których w mieście jest bardzo
dużo) świętego Januarego, Jezusa Chrystusa, Matki Boskiej, ale również… Diega
Maradony (zob. zdjęcie obok).
Zaglądniecie do wspomnianych już wcześniej zaśmieconych zakątków oraz dzielnic,
które zamieszkują członkowie Comorry. Oprócz humorystycznych sytuacji, które
spotkały autorkę książki lub jej bliskich i które pozwalają na zmierzenie się
twarzą w twarz z wieloma stereotypami, czytelnik otrzymuje również sporą dawkę
historii. Należy jednak zaznaczyć, że jest to historia pojawiająca się na
kartach „Smutku…” jakby mimochodem, dlatego nie sądzę, aby ktokolwiek czuł się
nią znużony i chciał przerzucić kilka stron. Zresztą historia jest przecież
nieodłączną częścią tego miasta.
„Przewodniczka prowadzi nas w uliczki Centro Storico meldując
uprzednio, że idziemy do rzymskiego teatru. Z II wieku. Biorąc pod uwagę ciasną
zabudowę śródmiejskich kamienic uznaję, że przewodniczka sobie żartuje. (…)
wchodzimy do zwykłego mieszkania, biednego, z najpotrzebniejszymi rzeczami. (…)
Okazuje się, że łóżko jedzie na szynach do wnęki, a spod niego wyłania się
klapa. (…) naszym oczom ukazują się schody. A tam… rzymski teatr z II wieku!”
„Smutku nie cenią
w Neapolu” jest książką, która z całą pewnością potrafi zachęcić do odwiedzenia
tego niesamowitego miasta, jednak troszeczkę szkoda, że autorka nie zawarła w
niej więcej informacji dotyczących cen oraz m.in. godzin otwarcia muzeów, co z
pewnością ułatwiłoby planowanie ewentualnej podróży. Najbardziej przeszkadzał
mi jednak brak kolorowych fotografii. Choć czarno-białe są na
swój sposób magiczne, to jednak, przynajmniej według mnie, „kłócą się” się z
obrazem przepełnionego zapachami i kolorami Neapolu.
Dorota Ceran
pokazuje ludzkie oblicze stolicy Kampanii. Snuje opowieść o zwykłych
mieszkańcach kreśląc portret pozwalający na zmierzenie się
z licznymi stereotypami i poznanie Neapolu z perspektywy kogoś, kto był tam
wielokrotnie i kto uległ czarowi tego miasta. Myślę, że „Smutku nie cenią…”
świetnie nadaje się jako przewodnik „wstępny”, który warto przeczytać przed
wyruszeniem w podróż, żeby poczuć unoszącą się w powietrzu magię. Idąc uroczymi uliczkami lepiej
jednak zaopatrzyć się w tradycyjną publikację – z dokładnymi mapkami i
wszelkimi niezbędnymi informacjami.
Interesująca pozycja ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię taka literaturę, więc z pewnością jest to pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, więc z przyjemnością sięgnę po tę pozycję ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zaintrygowała mnie okładką i tytułem:) Narazie tylko przejrzałam pobieżnie, ale też dostrzegam ten brak kolorowych zdjęć.;(
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, gdzie miasto jest bohaterem, a nie przedmiotem analizy w celu zarysowania (zazwyczaj dość schematycznego) planu zwiedzania. Neapol nigdy nie leżał w kręgu moich zainteresowań, ale te zdjęcia...! Jeśli tekst jest równie przyjemny co widoki, i z tym miastem jestem gotowa się zaprzyjaźnić. A przynajmniej polubić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
"Smutku nie cenią w Neapolu" jest interesującą rozmową z czytelnikiem, pełną ciepła - nie tylko "południowo - europejskiego", to rozmowa ciepłej, interesującej, wykształconej kobiety z poczuciem humoru, znającej miasto i jego historię, którą to historię opowiada jakby mimochodem, nigdy ex catedra. Bravissimo.
OdpowiedzUsuń